Oczami wyobraźni widzę piękną świątynię jerozolimską, wszystkich
ludzi wchodzących na modlitwę i owych przekupniów, bankierów i ówczesnych ludzi
interesu. Patrzę też na Jezusa, którego ,,serce boli", z powodu
zaistniałej sytuacji. czasem ,,boży gniew" jest konieczny, by się człowiek
ogarnął, opamiętał, nawrócił...
A dzisiaj? Każdego dnia widzę podobne obrazki blisko placu
św. Piotra. Tłumy wchodzące do bazyliki, coraz częściej li tylko, by ją
zwiedzić, a nie koniecznie się pomodlić. I współcześni sprzedający, często nie
mający z Bogiem nic do czynienia, którzy żądni zysku, gotowi posunąć się do
wszystkiego... jest i Jezus, ale tym razem milczący, cichy spokojny. Utajony w
Najświętszym Sakramencie. czy bezradny? Nie! W swojej pokorze, oczekujący gestu
miłości. Chociażby krótkiego zatrzymania się, szczerej refleksji, modlitwy...
Czymże byłyby wszystkie te piękne świątynie, gdyby nie ON,
nasz Pan i Zbawca.
Jezus Chrystus, który dla naszego zbawienia pozwolił na
zniszczenie świątyni swojego ciała. Przyjmując GO w świątyni naszego serca w komunii
świętej, ofiarujemy MU, to co najcenniejsze dla Niego, nas samych. Niczego więcej
nie pragnie, jak przebywać w nas i pośród nas. Temu, ów wielka zachęta Kościoła,
by nie profanować poprzez grzech, naszych wnętrz. Pomocą są Przykazania Boże.
Dziś Jezus nie ukręci bicza ze sznurków i nikogo i nic nie powypędza...dziś
zdaje się na naszą dobrą wolę, szanując naszą wolność. Dlatego żyjmy pięknie i
dozwólmy Mu, by w sercu każdego i każdej z nas mógł odnaleźć swoje mieszkanie.
Dobrej Niedzieli.
o. Bartłomiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz